Kalifornia to inny kraj. Kalifornia jest zupełnie inna niż reszta stanów. W Kaliforni żyje się inaczej. Kalifornia to technologia. Kalifornia to piękna natura. Kalifornia to Hollywood. Kalifornia, to góry, pustynie i najpiękniejsze plaże. Kalifornia jest ogromna. Kalifornia jest wspaniała. Nie trać czasu - jedź od razu do Kalifornii.
Takie informacje otrzymywałem od różnych osób przed moim wyjazdem i również już na miejscu od Amerykanów. Wszystko potwierdzam.
Poprzedni wpis robiłem prawie dwa tygodnie temu - również w samolocie. Tym razem lecę z Los Angeles do Detroit. Dobry czas na pisanie bloga, bo nie ma co robić w samolocie.
Moja przygoda w Kalifornii rozpoczęła się w San Francisco. Zawsze bardzo chciałem zobaczyć to miasto. Słynny Golden Gate, strome ulice, Alcatraz, Dolina Krzemowa. Pierwsze, co mnie uderzyło w San Francisco, to bezdomność. Na ulicach spało pełno bezdomnych ludzi, wszędzie się włóczyli. Piorunujące wrażenie.
Standardowy widok ulic SF |
Kolejne obozowisko |
Budynek, w którym mieszkałem. Wejście od gry |
Zanim o jedzeniu, trochę o dziewczynach. Okazały się typowymi, niezbyt ambitnymi nastolatkami (jeśli mówimy o dojrzałości), które gadają o facetach, imprezach, facetach, imprezach i czasem jeszcze o tym jakie wypić dziś piwo i czy już teraz zapalić jointa czy za pięć minut. Nie pamiętam czym się zajmowały dziewczyny, ale jedna z nich była wyprowadzaczem psów. Jej praca polegała na tym, że wyprowadzała psy na spacery. Zdziwiły się, że w Polsce nie ma takiego zawodu. Zdziwiły się też, że jest taki kraj jak Polska, ale szybko zlokalizowały go na mapie, potem znalazły zdjęcia na google images i powiedziały, że Polska jest ładna. I tak skończyły się nam tematy do rozmów (po pięciu minutach), więc udałem się na wspomniany wcześniej posiłek.
Oczywiście przy okazji posiłku, zaliczyłem fajny (i męczący - tutaj naprawdę można być w dobrej kondycji fizycznej wyłącznie dzięki chodzeniu do sklepu) spacer po okolicy. Dodam jeszcze, że jak szedłem z walizką na kółkach do Sarah, to pod jedną z górek ledwo ją za sobą wciągnąłem - taka była stroma.
Na posiłek wszedłem do pierwszej z brzegu knajpy z chińskim jedzeniem. No, nie do końca pierwszej z brzegu, bo prezentowała się bardzo przywoicie. I tutaj spotkało mnie coś, czego nie zapomnę do końca życia. Zamówiłem kurczaka curry.
Kurczak curry |
Było to najlepsze chińskie jedzenie jakie jadłem w życiu. W ogóle był to najlepszy posiłek jaki jadłem w czasie mojego pobytu w Stanach. Czegoś tak przepysznego nie spotkałem nigdy. Zastanawiam się, czy to nie było w ogóle najlepsze jedzenie, jakie miałem przyjemność jeść (bez kategorii 'chińskie'). Idealne. Prawdziwe niebo w ustach. Uczta dla podniebienia. Cudowne. Chętnie jeszcze raz pojadę do San Francisco, żeby jeszcze raz zjeść tego kurczaka w tej restauracji. Link do tej knajpy jakby ktoś był - polecam!
http://www.thespicejarsf.com/
Super cycki
Wróciwszy do domu (dziewczyny się szykowały do wyjścia na miasto na piwo), wypiłem piwo i poszedłem spać. Zbudził mnie ok północy Michael - chłopak Sarah, który spał u niej w trakcie mojego pobytu (dla ochrony? :), bo na codzień wynajmuje domek w Oakland po drugiej stronie zatoki. Przywitaliśmy się tylko i spałem dalej. Jednak niezbyt długo, bo wróciły pijane dziewczyny i jedna zaczęła na cały głos opowiadać o swojej operacji cycków (używała słowa boobs). Operacja polegała chyba na powiększeniu biustu lub modelowaniu, nie jestem pewny, ale było coś o silikonie.
Opowiadała, jak to po operacji, kiedy była już w domu, otworzyła jej się rana i z przerażeniem zaglądała do środka swoich cycków. Reszta dziewczyn była wyraźnie poruszona tą przerażającą opowieścią, bo wydawały westchnienia typu "wow, kurwa, serio", "nie gadaj kurwa!", "ale kurwa jazda!", "ja pierdolę". Dodam, że ja i Michael spaliśmy na dole (mieszkanie dwupoziomowe), ale dziewcznynom chyba nie robiło różnicy czy słyszymy tę opowieść, czy nie. Początkowo miałem standardowo zastosować zatyczki do uszu, ale zrezygnowałem, żeby wysłuchać do końca tę opowieść. W końcu narratorka zakończyła czymś w stylu, że teraz ma zajebiste cycki, więc warto było się przemęczyć. Nie wiem, która to dziewczyna i wcześniej też nie zwróciłem uwagi na ich piersi, więc nie mogę potwierdzić, czy warto było. Ale skoro tak mówi, to chyba warto. Zastosowałem zatyczki, które szybko pozwoliły mi zasnać, planując w głowie wycieczkę na Golden Gate następnego dnia.
Połączone wybrzeża
San Francisco, jeszcze w dziewiętnastym wieku liczyło 200 (dwustu) mieszkańców. Była to mała osada położona nad zatoką. Kiedy odkryto tutaj złoto, w ciągu roku populacja wzrosła do kilkudziesięciu tysięcy. Miasto położone jest nad zatoką San Francisco, tak dużą, że aby dostać się na północną część wybrzeża, (gdzie również znajdowały się ważne miasta handlowe) trzeba było objechać całą zatokę dookoła (185 kilometrów po obecnych drogach)
https://goo.gl/maps/mTK5BTvZUCG2
lub skorzystać z promu, który kursował w miejscu obecnego mostu Golden Gate. Pomysł budowy mostu narodził się na początku XX. wieku. Był bardzo kontrowersyjny i wielu inżynierów go nie popierało, jako zbyt skomplikowanego, drogiego czy wreszcie niepotrzebnego (to głównie inżynierowie opłacani przez firmy przewożące ludzi i towary promem). Jednak po wielu bojach i trudach pomysł został zaakceptowany. Było to ogromne wyzwanie dla inżynierów, bo nie było nigdzie na świecie takiej budowli w tym czasie. Most musiał być solidny, ale jednocześnie jak najlżejszy, bo miał być mostem wiszącym. Liny głównie, które przenoszą cały ciężar mostu, mają grubość 92 cm i składa się z ponad 27 tysięcy cienkich linek.
Seflie z linką w tle |
Wieża tonie w chmurach. |
Spotkałem tu bardzo wielu biegaczy i rowerzystów - podejrzewam, że spora część to mieszkańcy.
Na moście są też zainstalowane telefony i informacje, że skakanie z mostu jest niebezpieczne. Trudno, żeby było bezpiczene, skoro chodnik znajduje się osiemdziesiąt metrów nad wodą.
Przed skokiem zadzwoń. |
Szewc bez butów chodzi
W Dolinie Krzemowej, która leży nieopodal, znajduje się komputerowe zagłębie technologiczne. Swoją siedzibę ma tutaj między innymi google. I właśnie tutaj zawiodły mnie mapy google! Pierwszy raz w Stanach, mapy google pokazywały kompletne głupoty jeśli chodzi o komunikację miejską. W USA, inaczej niż w Polsce (choć to się chyba powoli zmienia), mapy google świetnie sprawdzają się nie tylko w nawigacji samochodowej, ale również w znajdowaniu połączeń komunikacji miejskiej. Korzystałem z tego w Nowym Jorku, Pittsburgh, Cleveland, Chicago, ba! - nawet w Lafayette. Wszędzie bezbłędnie. W San Francisco mapy nie potrafiły zaporowadzić mnie do mostu Golden Gate. Z przystanków nie odjeżdżały autobusy, które miały odjeżdżać, trasy się nie zgadzały, godziny odjazdu - no nic. Do mostu jechałem przez to 2 godziny zamiast 40 minut. W końcu pojechałem na azymut i jakoś znalazłem autobus, który zawiózł mnie na miejsce. Wstyd google, wstyd!
Chinatown
Chinatown nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Dowiedziałem się natomiast, że jest to pierwsze i najstarsze Chinatown w USA. W SF żyje bardzo dużo chińskiej społeczności, co faktycznie widać na ulicach oraz w komunikacji miejskiej (w tym sensie, że komunikaty czytane się również po chińsku). Jednak w Chinatown natknąłem się na całą masę sklepów z tanim badziewiem, świecidełkami itp. Fakt, że nie eksplorowałem wcześniej internetu, żeby znaleźć interesujące miejsca, ale wrażenie z ulicy mam negatywne. Moje wrażenie pewnie spotęgował posiłek, który tutaj spożyłem. Wszedłem do pierwszej z brzegu knajpy, która była pełna ludzi (co przeważnie oznacza, że dobrze dają jeść) i zamówiłem znów kurczaka curry, który był tak niedobry, że gdyby nie to, że byłem bardzo głodny, to raczej bym go nie zjadł.
Jeden ze sklepów w Chinatown pełen taniego badziewia, które można kupić wszędzie (również w Polsce) |
Wieczorem poszedłem z Sarah i Michaelem na kolację do jakiejś knajpy. Niestety moje jedzenie było niedobre, było go mało i było drogie. Nawet już nie pamiętam co jadłem, ale może to i lepiej.
Alcatraz
Kolejny dzień to Alcatraz. No wiem, że Golden Gate i Alcatraz, to oklepane kierunki, ale w Krakowie też wszyscy jadą do Wieliczki i Aushwitz. Takie już życie turysty.
Alcatraz jest świetne, bo przy okazji trzeba odbyć obowiązkowy, krótki rejs po zatoce. Szkoda, że za dodatkową opłatą co drugi prom nie płynie też pod mostem, nie można mieć wszystkiego.
Alcatraz w nieco zamglony poranek. |
Postanowiłem nie opisywać szczegółów z Alcatraz, a wspomnieć tylko o kilku sprawach, które nie są oczywiste. Otóż, początkowo Alcatraz nie było więzieniem tylko częścią fortyfikacji mających chronić San Francisco przed ewentualnym zagrożeniem napaścią ze strony morza. Kolejna część fortyfikacji znajdowała się tam, gdzie zaczyna się most Golden Gate (południowa strona mostu). Na szczęście dla San Francisco, nigdy nie nastąpił atak z morza na miasto, bo potem stwierdzono, że całość ochrony przez te forty była zupełnie do bani i pewnie każdy, kto by się choć trochę przygotował, zdołałby zaatakować SF, spokojnie radząc sobie z fortami (tak zeznała pani przewodnik).
Pani przewodnik opowiada nieznane historie Alcatraz |
Jedna z ucieczek zrealizowana przez rozgięcie krat (ale nie w celi, bo w celach by się to nie udało. |
Tak też dało się uciec. Ta dziura prowadzi to przestrzeni technicznej między celami. Film 'Ucieczka z Alcatraz' opowiada właśnie o ucieczce zrealizowanej w ten sposób. |
Z przewodnikiem audio na uszach |
Panorama z wyspy - jeszcze całkiem mgły nie zeszły |
Panorama z promu w drodze powrotnej. Po mgłach nie ma śladu. |
Lombard street. Most crooked street in the world. |
Inna bardzo stroma ulica. |
Jest stromo. |
Pół biedy, jak stop jest przy zjeżdżaniu z górki, ale wyobraźcie sobie jak fajnie byłoby ruszać pod górkę z takiego miejsca jak na zdjęciu niżej. A takie miejsca są co drugą przecznicę!
Ten stop zatrzymuje nas na tym podjeździe. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz